Na zajęciach środowych mogliśmy już ocenić pierwsze efekty prób prawie każdej z pań. W głowach powstają wizje, pomysły i mglisty zarys tego co ma być efektem końcowym. Materia jednak jest oporna i najczęściej okazuje się, że trzeba mierzyć siły na zamiary. Rezygnuje się wtedy z wielu rzeczy pięknych, ale nierealnych do wykonania ze względu na pracochłonność, lub ograniczenia sprzętowe.
Niestety musimy się przystosować do twardej rzeczywistośi i niespodzianek. Zauważyliśmy na przykład, że program, za pomocą którego dokonujemy konwersji z formatu prezentacji na pliki jpg, potrafi niepoprawnie zapisać położenie niektórych obiektów. Wyszły więc takie “kwiatki” jak bałwanek do góry nogami - chociaż w pliku wsadowym był w chodził normalnie. Wiedząc, że tego typu problemy występują, trzeba przedsięwziąć środki zaradcze. Pracujemy na wielu programach. To co robimy jest skomplikowanym przedsięwzięciem i trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że nie wszystkie programy są kompatybilne w stu procentach. Ale to nas nie zniechęca, ponieważ dzięki temu głębiej poznajemy naturę komputerów i uczymy się rozwiązywać różne problemy. Najważniejsze jest to, że głowy pełne pomysłów, a serca gorące. Zapał jest mocny. Mamy poczucie bycia artystami i wiemy, że wielkie dzieła są jeszcze do dokonania.
Po rozpoczęciu pracy dzieło artysty przechodzi wiele faz. Weźmy za przykład rzeźbiarza. Pomyślana forma istnieje najpierw w umyśle. Potem widzimy bryłę kamienia - tworzywo. Po chwili na tej bryle powstaje pierwsza rysa. To jest początek. Potem wiele, wiele uderzeń młotka i dłuta i wciąż poza artystą, nikt właściwie nie wie co z tego wyjdzie. tylko artysta widzi tę rzeźbę zamkniętą w bryle kamienia, i wie które kawałki należy odkuć i odrzucić, żeby zostało tylko to, co będzie piękne w kształcie i fakturze.
Nasza grupka animatorów stoi obecnie przed wielką kamienną bryłą o nieregularnym kształcie. Ale uczestniczki, każda na swojej bryle, zrobiły już pierwszą rysę. Każda ma już ogólne wyobrażenie końcowej całości, ale żeby to wyobrażenie się zmaterializowało, trzeba będzie wykonać wiele małych kroczków.
Pracując nad animacją, należy film podzielić na sceny i ujęcia - na krótkie fragmenty. Te fragmenty musimy najpierw - każdy z osobna - doprowadzić do odpowiedniego stanu,, a dopiero później złożyć w całość - jak układankę. Dzięki temu już na początku pracy możemy się zorientować ku czemu nasze wysiłki zmierzają.
Pierwsze wykonane sceny są najważniejsze. Może nie tyle ważne, jeśli chodzi o treść filmu, co o zdobywanie doświadczenia i uczenia się jak pokonywać problemy. To co robimy to nie tylko nauka nowych czynności w obsłudze komputera, nabywanie umiejętności rozwiązywania nieprzewidywalnych problemów. Moim zdaniem jedną z najważniejszych korzyści, jaki uczestniczki wyniosą z tego doświadczenia będzie wdrożenie do systematyczności. Przy niewielkich zadaniach, kiedy mamy do czynienia z niewielką liczbą plików do edycji nie ma to aż takiego znaczenia. Jest to do ogarnięcia jednym rzutem oka. W przypadku naszego przedsięwzięcia, kiedy przewidywalna liczba elementów do edycji będzie liczona w tysiącach - bez systematyczności i planu działań można łatwo znaleźć się w sytuacji, że “tylko usiąść i płakać”.
Dlatego na tym etapie pracy, moim zdaniem, ważniejsze jest wypracowanie metodologii i wyrobienie rutyny. Wiele czynności jest powtarzalnych. Animacja przecież polega na tworzeniu wielu slajdów niewiele różniących się od siebie. To jest najbardziej czasochłonna, aczkolwiek najprostsza do wykonania część pracy. Dobre przemyślenie procedur na tym etapie może radykalnie wpłynąć na tempo wykonania, ale też i na końcowy efekt. Jako przykład mogę tu podać działania krawca. Załóżmy, że zadaniem do wykonania jest ręczne zszycie dwóch kawałków materiału. Osoby nie mające przygotowania będą nawlekały długie odcinki nici - po to, aby ograniczyć do minimum liczbę nawlekań nitki na igłę. Ceną za to jest niewygoda szycia, kłopoty z plątaniem się nitki. Krawiec z praktyką szyje krótkimi niciami. A nawlekanie rozwiązuje za pomocą odpowiednch technik.
W przypadku naszych animacji musimy zastosować podobne podejście. Tworzyć krótkie scenki, które będziemy później składać w całość. Dzięki temu za jednym zamachem nie będzie potrzeba wykonać wielkiego “szycia”, a w razie jakiegoś niepowodzenia nie będzie wielkiego “prucia”.
kazdy kocha bałwanki
OdpowiedzUsuń