Podczas nauki języka angielskiego dużą rolę odegrało u mnie zainteresowanie muzyką, a szczególnie piosenkami. Kiedy jakiś utwór mi się podobał, to czułem silną motywację do poznania znaczenia słów. Tłumaczenie tekstów piosenek, które bardzo często są tekstami poetyckimi, stanowi wyzwanie. Trzeba znać kontekst kulturowy, ale często też i faktograficzny dotyczący treści danego utworu, po to, żeby móc zrozumieć dlaczego tak a nie inaczej tekst został napisany. Lubię wyzwania więc tłumaczenia traktuję jako intelektualną przygodę, podczas której mogę wiele nowego się nauczyć.
Język angielski nie jest jedynym, który mi się podoba. Drugim jest język rosyjski. Ten język znam słabiej, chociaż uczyłem się go przez osiem lat – w szkole podstawowej i w liceum. Potrafię się w nim porozumieć z Rosjanami, ale upływ dziesięcioleci i brak praktyki wpłynął na powstanie dziur w słownictwie i trudności z gramatyką.
Jednak fakt, że w ciągu kilku ostatnich lat miałem okazję spotkać Rosjan i potrafiłem (jako tako) porozumieć się w ich języku, dał poczucie, że nauka z lat szkoły podstawowej i średniej nie całkiem poszła w las. To mnie zmotywowało do odkurzenia umiejętności.
Dodatkowym impulsem było to, że – jeśli pominiemy przejściowe polityczne konotacje – to się okazuje, że Polacy i Rosjanie mają wiele wspólnego – historia, kultura, a w tym język. Pomimo innego alfabetu, język rosyjski jest zdecydowanie łatwiejszy - od języka angielskiego, czy niemieckiego - do nauczenia się dla Polaka.
W czasach licealnych język rosyjski był po prostu jednym ze szkolnych przedmiotów i nie przykładałem do niego wielkiej wagi. Jeśli udawało mi się zaliczyć na cztery to byłem szczęśliwy, mając poczucie, że osiągnąłem cel, i to z naddatkiem. Trójka była bardzo dobrym stopniem, dającym komfort przejścia do następnej klasy.
Z dzisiejszej perspektywy wiem, że to było lekkomyślne podejście. Była szansa, żeby nauczyć się czegoś dobrze. A język rosyjski sam w sobie jest bardzo piękny. Jest też przydatny. Dostęp do wiadomości o świecie w tym języku pozwala poszerzyć horyzonty. Świat postrzegany przez pryzmat jedynie polskich mediów jest płaski i czarno-biały. Dychotomiczny - tutaj my, a po drugiej stronie szklanej bańki - cała reszta. Tymczasem ludzkość jest jednym gatunkiem, chociaż dzieli się na narody i rasy. Możliwość poznania innych perspektyw jest cenna i rozwijająca. Programy po angielsku oglądam bez problemu, jednak w języku rosyjskim brakuje mi biegłości.
W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, niż powrócić do szkolnego rygoru. Odkurzyć słownictwo i gramatykę. Na szczęście w dobie internetu nie muszę ślęczeć nad pożółkłymi stronicami zakurzonych książek. Mogę włączyć w każdej chwili mowę rosyjską, przeczytać rosyjskie wiadomości, obejrzeć rosyjski film. Łatwo dostępne są lekcje języka rosyjskiego na każdym poziomie.
O tym, że warto znać rosyjski świadczy to, że Czesław Niemen, niezapomniany idol muzyczny z dawnych lat, miał w swoim repertuarze piosenki rosyjskie, które śpiewał w oryginale. Jako, że urodził się i wychował na Białorusi, to język rosyjski był mu bliski od dziecka.
Jednym z jego najbardziej popularnych utworów była piosenka o uciekinierze znad Bajkału. Słuchając Niemena rozumiałem tylko niektóre słowa. Postanowiłem poznać całość dokładniej. Coś musi być w tych słowach, że skomponowano do nich - takim żalem przeszytą - melodię. W rzeczywistości okazało się, że to melodię ludową dobrano do napisanych i później dostosowanych słów.
Poszperałem w rosyjskiej Wikipedii oraz innych źródłach rosyjskojęzycznych. Na szczęście "bukwy" jeszcze pamiętam.
Tekst piosenki oparty jest na utworze Dymitra Pawłowa Dawidowycza, który był nadzorcą szkoły powiatowej w Nerczyńsku, na Zabajkalu. Wiersz został napisany w 1848 roku. Niedługo potem powstały pierwsze transkrypcje do muzyki, tekst został znacznie skrócony i zmieniony. Piosenka zaś uważana jest za ludową, bo uznaje się, że melodia powstała w środowisku więźniów którzy pracowali w kopalni Nerczyńsk. Było to miejsce zesłań skazańców, w tym więźniów politycznych. Podczas ucieczki kierowali się na zachód, a ich pierwszym celem było przebycie Bajkału. Często robili to przy pomocy przypadkowych drewnianych przedmiotów, beczek i wszystkiego co mogło utrzymać się na wodzie.
Tłumaczenie tekstów ma do siebie to, że wiele rzeczy trzeba sprawdzić u źródła. W tej piosence występują nazwy geograficzne oraz odniesienia do faktów, które nie są powszechnie znane. Samo czytanie o tych rzeczach jest ciekawe samo w sobie.
O słynne morze, ty święty Bajkale
I słynny statku mój – na ryby beczko
Ahoj, wietrze ze wschodu, zakołysz masztem
Dla zucha to mała wycieczka
Długo płaciłem wielką cenę
w akatujskiej cierpiąc katordze
Stary druh do ucieczki namówił
Wolność poczułem i żyję znów
Kopalnie Szyłki i Nerczyńska nie straszne już
W górach straż mnie nie pojmała,
W dąbrowie nie dopadł żarłoczny zwierz
Kula śmignęła obok, nie trafiła
Szedłem nocą i pośród dnia
Omijając miasta z daleka
Dobre kobiety dały mi chleba
I chłopaki machorki zapalić
O, słynne morze, święty Bajkale
Słynny mój żagiel – podziurawiona kapota
Ahoj, wietrze ze wschodu, zakołysz masztem
słyszę już grzmot, burza nadchodzi.
Znając słowa, łatwiej wczuć się w nostalgię melodii. Nie jest to wysławianie uroków jeziora widzianego w obiektywach turystów w XXI wieku. Jest to skarga na los, carskiego skazańca dwa prawie dwieście lat wcześniej.
Kiedyś marzyłam żeby pojechać pociągiem transsyberyjskim nad Bajkał i aż do Władywostoku. Ale jak to zwykle bywa, marzenia się nie spełniły. W szkole mieliśmy bardzo kiepską nauczycielkę rosyjskiego, zresztą nawet nie Rosjankę, tylko Ukrainkę, czy Białorusinkę. Wykładała bardzo kiepsko, a ja złapałam u niej pierwsza dwóję za "udarenie!" Pieśń bardzo piękna i znana. Jest także druga pieśń o Bajkale, śpiewana przez naszego wielkiego śpiewaka Ładysza. Niedawno przypomniałam sobie ponownie litery rosyjskie i teraz mogę powoli czytać teksty, czy oglądać filmy na TV Rosja.
OdpowiedzUsuń