Co więc z tą instrukcją - czytać, czy nie czytać? Oto jest pytanie. Odpowiedź jest taka: czytać, ale bez nerwów. Jeśli czegoś od razu nie zrozumiemy to nie trzeba się przejmować. Niniejszy poradnik przygotowuję mając własne doświadczenia. Czytam wiele poradników związanych z fotografowaniem, oraz oglądam filmiki objaśniające różne rzeczy. Sporo się nad tymi sprawami zastanawiam. Analizuję pod kątem osoby starszej, mającej niewielkie doświadczenie i brak podstaw teoretycznych. Oto wnioski, do jakich doszedłem.
Instrukcja obsługi jest czymś niezbędnym do danego urządzenia, a jednocześnie czymś odpychającym. Przynajmniej w moim przypadku. Kiedy kupiłem aparat, to chciałem się nim nacieszyć, napstrykać zdjęć, a jednocześnie miałem poczucie, że nie wiem jak to zrobić. Oczywiście szybko znalazłem przycisk migawki i zacząłem pstrykać. Podczas przeglądania zauważyłem, że nie wszystkie zdjęcia są dobre. Część z nich jest nieostra. Nie wiedziałem od czego zacząć, jaka może być tego przyczyna. Instrukcja składa się z ponad dwustu stron tekstu, więc znalezienie opisu konkretnego zagadnienia było mozolne. Niestety, nie dość, że instrukcje są długie, to pisane jeszcze specjalistycznym żargonem. Wszystko to było przytłaczające.
Opisuję swoje doświadczenia, ponieważ spodziewam się, że większość nabywców aparatów boryka się z takimi samymi problemami. Nie każdemu się chce czytać instrukcję, a nawet jak się czyta, to nie wszystko się rozumie. Nie mówiąc o tym, że jak czytamy coś na stronie 78, to już nic nie pamiętamy z tego co było pięć stron wcześniej. Nie tędy droga.
Czytanie instrukcji trzeba podzielić na etapy. Przed użytkowaniem aparatu najpierw trzeba się zapoznać z zasadami bezpieczeństwa. Aparat jest skomplikowanym urządzeniem technicznym, i może się zdarzyć, że nieodpowiednie postępowanie doprowadzi do uszkodzenia. Przykładem będzie tutaj zasada, że należy pasek aparatu zawsze zakładać na nadgarstek i ograniczać gwałtowne ruchy rąk. To nas zabezpieczy przed mechanicznym uszkodzeniem aparatu. Podobnie trzeba doczytać jak postępować z bateriami, itp.
Na tym można na jakis czas poprzestać. Sama czynność robienia zdjęć jest tak intuicyjna, że bez trudu można zacząć robić. Jeśli narobimy sporo zdjęć, to dobrze się im przyjrzeć pod kątem poprawności technicznej. Czy są wyraźne, czy mają dobre kolory, kontrast, czy nie ma tam jakichś rzeczy, które psują wrażenie, czy nie są ucięte głowy osób itd. Wtedy jeśli coś nam się nie podoba, to jest moment do zajrzenia do instrukcji i wyszukania rozwiązania problemu.
Przez ponad rok od zakupu aparatu nie używałem samowyzwalacza. Nie wiedziałem w jaki sposób się go ustawia. Potrzeba użycia nadeszła wraz z zakupem monopodu. Kiedy zaszła potrzeba, to znalezienie w instrukcji jak to się robi trwało bardzo krótko. Okazało się to proste i łatwe do zapamiętania.
Monopod z ruchomą głowicą, to inaczej selfie - stick, czyli wysięgnik do robienia zdjęć samemu sobie. Nie chodzi tutaj o narcyzm. Nawet jak jesteśmy w kilka osób, to taki kijek umożliwia zrobienie zdjęcie na którym będą wszyscy. Znany to jest problem, kiedy oglądamy zdjęcia, a jednej osoby wciąż brakuje. I zawsze jest to fotograf. Monopod rozwiązuje ten problem.
Do tej pory nie pamiętam wszystkich możliwości opisanych w instrukcji. Niektóre np. ustawienie daty robi się raz, więc można to ustawić z instrukcją w ręku i nie ma potrzeby zapamiętywania. Podobnie z jakimiś funkcjami specjalnymi np. zmiany kolorów, efekty retro itp. Dobrze jest wiedzieć, że coś takiego jest. Nie trzeba się jednak uczyć wszystkiego na zapas. Trzeba tylko mieć instrukcję pod ręką. Obecnie instrukcje rzadko są dołączane do aparatu w postaci papierowego wydruku. Ma to wielki walor ekologiczny, bo oszczędza się papier. Za to łatwe są do odszukania na stronie producenta aparatu najczęściej w formie pliku pdf. Dlatego nie ma się co przejmować, jeśli się nie wie wszystkiego. Trudno pamiętać wiele rzeczy. Ważna jest natomiast umiejętność wyszukania informacji, którą właśnie potrzebujemy w danym momencie.
fajne żabki ehhe
OdpowiedzUsuń